Żył Eucharystią

W Asyżu Kościół beatyfikuje dziś, w sobotę, Carla Acutisa - Włocha, który odszedł do Pana w wieku 15 lat. Centrum jego życia była Eucharystia, którą nazywał "swoją autostradą do nieba".

Z pozoru niczym nie różnił się od rówieśników. Był radosnym, pełnym humoru, bardzo inteligentnym chłopcem, który odpowiedzialnie podchodził do swoich obowiązków i wiary. Bardzo skromny i pomocny, angażował się w wolontariat, wspierał misje. Pomagał koleżankom i kolegom w lekcjach. Lubił grać na komputerze, choć by być wolnym, poświęcał na to jedynie godzinę tygodniowo. Kochał też przyrodę, miała koty, psy oraz złote rybki.


Pomimo krótkiego życia dzięki ogromnej samodyscyplinie osiągnął wiele. Uważał, że zarówno na modlitwę, jak i na inne ważne rzeczy nie tyle brakuje nam czasu, ile raczej chęci. Sam dokonał bardzo wiele dobra i wśród najbliższych, i na odległych kontynentach. Apostołował przez internet. Za radą św. Matki Teresy wychodził na ulice, by szukać potrzebujących. W starszym wieku swoją dzielnicę przemierzał na rowerze z różańcem w ręku.

Nawrócił swoją mamę

Na każdym kroku starał się ewangelizować. Już jako 11-latek za zgodą kapłana prowadził katechezy. Nawrócenie zawdzięcza mu m. in. jego mama, a także Rajesh, Hindus z kasty kapłańskiej, który pracował w rodzinnym domu Acutisów, od kiedy Carlo skończył cztery lata.

- Mogę podziękować z całego serca za jego życie, za przykład, jaki nam dał. W tak młodym wieku w tym czasie w jego pokoleniu - to naprawdę coś niebywałego. Był niezwykły, taki się urodził. I na zawsze pozostanie kimś niezwykłym - mówił Rajesh. Wielokrotnie chodził z Carlem do bezdomnych, którym chłopiec oddawał część swojej kolacji czy kupował potrzebne rzeczy za swoje kieszonkowe.

Mama Carla, Antonia Salzano Acuris, wyznaje, że przed swoim nawróceniem w dorosłym życiu była tylko na trzech Msza św.: podczas Pierwszej Komunii Świętej, bierzmowania i ślubu. Urodziła się w rodzinie niepraktykującej. Wierząca była natomiast rodzina jej męża; jej teściowa pochodziła z Polski, a w czasie II wojny światowej wyemigrowała do Anglii. W domu męża pani Antonii chodziło się w każdą niedzielę na Mszę św.

Carlo urodził się 3 maja 1991 roku w Londynie, gdzie ze względu na pracę mieszkali jego rodzice. Po ochrzczeniu syna mama - mimo swego oddalenia od Kościoła - starała się wychować go w wierze. Sama za sprawą Carla wiele zmieniła w swoim życiu duchowym. By sprostać wyzwaniu i odpowiadać na trudne teologicznie pytania stawiane już przez paroletniego syna, ukończyła Instytut Teologiczny. Ma świadomość, że świętość powinna być celem życia każdego z nas. Dziś nie wyobraża sobie dnia bez Eucharystii i adoracji Najświętszego Sakramentu, w których uczestniczy wraz z młodszym rodzeństwem Carla - bliźniętami Michele i Francescą. Dzieci przyszły na świat cztery lata po jego śmierci. Ich poczęcie rodzice traktują w kategorii cudu ze względu na problemy zdrowotne.

- Dzieci są dla nas ogromną radością i prawdziwym darem nieba. Proszę sobie wyobrazić, że przystąpiły do Pierwszej Komunii Świętej, mając zaledwie pięć i pół roku. Bardzo tego pragnęły i były oczywiście odpowiednio przygotowane. Myślę, że zadziałał w tym przypadku przykład starszego brata - dzieli się z "Naszym Dziennikiem" Antonia Acutis.

Rodzeństwo Carla, podobnie jak brat, bardzo lubi lekturę żywotów świętych.

- Podczas gdy świat proponuje nam rzeczywistość, która bardzo często zniewala, przemija i tak naprawdę w niczym nam nie pomaga, w życiu świętych znajdziemy przykład do naśladowania, radość wiary i pokój serca. To, co w życiu najważniejsze, odnajdujemy w przykazaniu miłości Boga i bliźniego, a święci pomagają nam to urzeczywistniać. Carlo, który rozczytywał się w biografiach świętych, dziś dołącza do ich grona, stając się przykładem dla innych! - podkreśla jego mama.

Zakochany w Jezusie Eucharystycznym

Carlo starał się innych zachęcić do uczestnictwa w Eucharystii, uświadamiając, że spotykamy się wówczas z żywym Jezusem. Jak wspomina pani Antonia, mówił, że za każdym razem, gdy przyjmujemy Komunię Świętą, Jezus zmienia nas. Nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi.

Tato Carla był bardzo poruszony reakcją syna, który wolał pozostać w Mediolanie niż pielgrzymować do Ziemi Świętej, tłumacząc, że Jezus jest dziś wśród nas, gdziekolwiek znajduje się konsekrowana Hostia. Mówił: "Dzisiaj tabernakulum powinno być odwiedzane z taką samą pobożnością" jak miejsca święte.

Nastolatek za zgodą rodziców przez ponad dwa lata opracowywał wirtualną wystawę o cudach eucharystycznych. Obiegła ona już cały świat, pokazywana była na pięciu kontynentach - m. in. w USA i Chinach. Nadal dostępna jest w internecie. Dzięki prezentacji wielu ludzi powróciło do Pana Boga.

- W siedzibie Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przy Stolicy Apostolskiej gościliśmy wystawę poświęconą cudom eucharystycznym autorstwa Carla. Uczestniczyłem w otwarciu tej ekspozycji, był obecny także Carlo z rodzicami. Mieliśmy okazję, aby chwilę porozmawiać. Więcej już się nie spotkaliśmy. Dopiero teraz - już jako biskup Asyżu - mogę się cieszyć tą wielką łaską, że w sanktuarium Obnażenia św. Franciszka z Asyżu, które sąsiaduje z siedzibą kurii, mamy cenną relikwię - ciało Carla - mówi "Naszemu Dziennikowi" ks. abp Domenico Sorrentino, ordynariusz diecezji Asyż-Nocera Umbra-Gualdo Tadino. Ciało Carla będzie wystawione w świątyni do 17 października.

Wielu zadaje sobie pytanie, dlaczego nastolatka pochowano właśnie w Asyżu. Okazuje się, że chłopcu i jego rodzinie bardzo bliska była duchowość franciszkańska, a św. Franciszek i św. Antoni byli jego ulubionymi świętymi. Kiedy w 2000 roku rodzina kupiła dom w Asyżu, nabyli też kwatery na miejskim cmentarzu, z którego widać kompleks franciszkański. Kiedy Carlo zmarł, najbliżsi przypomnieli sobie o jego życzeniu, by być tam pochowanym.

Nastolatek, dzięki życiu w 100 proc. wiarą, na co dzień skupiał się wyłącznie na tym, co najważniejsze. Jak wspomina jego mama, odchodził z tego świata z uśmiechem na ustach, mówiąc: "Umieram szczęśliwy, ponieważ nie zmarnowałem ani jednej minuty mego życia na sprawy, które nie podobają się Bogu".

Choroba, którą pierwotnie zdiagnozowano jako grypę, okazała się białaczką typu M3. Carlo ogromnie cierpiał, choć nigdy nie narzekał, swój trud ofiarował za Ojca Świętego i Kościół. Personel medyczny wspominał, że był wyjątkowym pacjentem, o którym trudno zapomnieć.

Zmarł 2 października 2006 r. o godz. 6.45. Przed pogrzebem jego ciało rodzice zabrali do domu, gdzie żegnała się z nim rodzina i przyjaciele. Wielu było zaskoczonych, że wydawało zapach lilii. Już po pogrzebie rodzice znaleźli w domu film, na którym syn przepowiedział swoją śmierć.

Carlo zawsze układał swój plan dnia tak, by mieć czas na spotkanie z Jezusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie, z którego czerpał siłę. Mówił, że "ci, którzy każdego dnia przyjmują Eucharystię, pójdą prosto do nieba". Przed Mszą św. lub po niej odmawiał Różaniec. Kiedy obowiązki szkolne uniemożliwiały mu udział w codziennej Mszy św., przyjmował duchową Komunię Świętą. Szczególnie bliskie były mu objawienia fatimskie, podczas których Maryja powiedziała, że dlatego tak wiele dusz idzie do piekła, bo nikt się nie modli za nie.

Carlo za przykładem świętych pastuszków podejmował wiele drobnych umartwień, by ratować dusze, odmawiając sobie np. pieczywa czy rezygnując z obejrzenia filmu. Pomimo pokus i trudności starał się żyć ewangelicznymi cnotami. Jak mówił, zmagała się z łakomstwem i lenistwem. Siostry klauzurowe, z którymi miał kontakt i u których przyjął Pierwszą Komunię Świętą, prosił o modlitwę, by nie był leniwy.

Raz w miesiącu jeździł do kierownika duchowego do Bolonii. Co tydzień przystępował do sakramentu spowiedzi. Mówił, że "z balonu, który ma się wznieść wysoko w powietrze, trzeba wyrzucić balast. Tak samo dusz - aby mogła się wznieść do nieba, musi się uwolnić także od drobnych ciężarów, jakimi są grzechy powszednie".

- Ważne, by za przykładem Carla uczestniczyć we Mszy św. nie tylko w niedzielę, ale i w dni powszednie, znaleźć czas na modlitwę czy adorację Najświętszego Sakramentu, która jest spotkaniem i rozmową z najlepszym przyjacielem. Zapominając o wymiarze duchowym naszego życia, pozwalamy się zniewolić mediom czy pochłonąć przez otaczający nas świat materialny. Tracimy wówczas kontakt z tymi, których kochamy - zarówno z żyjącymi, jak i ze zmarłymi, ale przede wszystkim oddalamy się od Boga, który pragnie nam nieustannie pomagać - podkreśla Antonia Salzano Acutis w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".

Carlo - m. in. za sprawą wierzącej babci, mamy taty - od najmłodszych lat interesował się Panem Bogiem. Wpływ na wiarę chłopca mogła mieć też niania Beata z Polski, a także lekcje religii w przedszkolu u sióstr zakonnych. Gorliwie przygotowywał się, by jak najwcześniej przyjąć Pana Jezusa Eucharystycznego. Od czasu Pierwszej Komunii Świętej, do której przystąpił w wieku 7 lat (dwa lata wcześniej niż jego rówieśnicy), codziennie uczestniczył w Eucharystii i odmawiał Różaniec, a także adorował Najświętszy Sakrament. Dziwił się, że ludzie stoją w kolejce po bilety na mecz, a nie po Komunię Świętą.

Za sprawą lektury "Traktatu o czyśćcu" św. Katarzyny z Genui miał ogromne nabożeństwo do dusz czyśćcowych. W wieku 4 lat doświadczył spotkania ze swoim zmarłym dziadkiem, który prosił go o modlitwę, ponieważ jest w czyśćcu. Carlo, ewangelizując, uświadamiał ludziom wagę modlitwy za zmarłych, by wybawić ich z czyśćca. Sam modlił się, by do niego nie trafić.

Pasje

Rodzice większość czasu z synem spędzili w rodzinnym Mediolanie. Rodzicami chrzestnymi chłopca byli jego dziadkowie, u których spędzał wakacje nad morzem. Kiedyś modlił się, by zobaczyć delfiny. Jak wspominał dziadek Carla, ku zaskoczeniu wielu pewnego dnia otoczyły ich barkę i przez pół godziny płynęły wokół niej.

O wyjątkowości chłopca świadczy m. in. fakt, że mając zaledwie trzy miesiące, powiedział swoje pierwsze słowo: "tata", a miesiąc później: "mama".

Jego kuzynka wspomina, że Carlo był bardzo radosny. W dzieciństwie, kiedy razem spędzali wakacje, penetrowali wzgórza wokół Asyżu i robili sobie mapy odkrywców. Wspólnie uczestniczyli też w codziennej Eucharystii. Carlo miał talent reżyserski, interesował się kulturą, tworzył filmy animowane oraz komiksy.

Jego tata, Andrea, zachęcał syna do realizacji pasji i do nauki. Carlo już w wieku 8 lat otrzymał podręcznik do programowania, z którego uczyli się studenci informatyki w Mediolanie. Mając 10 lat, napisał swój pierwszy program informatyczny. Autor podręczników akademickich, kolega jego taty, był zaskoczony błyskotliwością i ogromną wiedza chłopca.

Carlo często mówił: "Wszyscy rodzimy się jako oryginały, a wielu z nas umiera jako fotokopie". Jego przykład może nam dziś pomóc nie ulec trendom i modom, które sprawiają, że kopiujemy innych.

- Carlo odkrył sekret, jak być oryginalnym - w Chrystusie. To On jest źródłem naszej oryginalności. Od Niego pochodzimy. On nas zbawił. Im bardziej żyjemy zjednoczeni z Jezusem, tym bardziej odkrywamy siebie samych. Dlatego nie dziwi fakt, że planem na życie dla Carla było być zawsze zjednoczonym z Jezusem. To pozwala nam również zrozumieć, dlaczego przykład Carla pociąga tak wielu młodych ludzi, którzy doświadczywszy zawodu, powracają do Chrystusa, który nigdy nie zawodzi - podkreśla ks. abp Domenico Sorrentino.

Obecnie na świecie jest wiele grup modlących się za przyczyną Carla Acutisa, m. in. w Brazylii, na Filipinach czy w USA. Do rodziny napływają liczne świadectwa doznanych łask.

W Brazylii w 2013 roku miał miejsce cud uzdrowienia chłopca cierpiącego na rzadką anatomiczną chorobę trzustki. Rada Lekarska Kongregacji ds. Świętych 14 listopada 2019 roku uznała nadprzyrodzony charakter uzdrowienia chłopca, a 21 lutego 2020 roku Ojciec Święty Franciszek wyraził zgodę na beatyfikację Carla.

- Osobiście czuję nieustannie obecność Carla, którą potwierdza wiele znaków. Zresztą nie tylko nam, ale też wielu osobom na całym świecie, które modlą się do Boga przez jego wstawiennictwo, Carlo daje odczuć swoją obecność. Pomaga mi, dodaje sił udziela wewnętrznych podpowiedzi. Fakt, że Carlo jest obecny między nami, podobnie jak inni święci i błogosławieni, ma swoje źródło w naszej wierze i komunii ze świętymi - podkreśla mama Carla.

Zapytana o przesłanie syna do Polaków mówi, że jest nim zwrócenie się do Boga poprzez Eucharystię i Różaniec. Nastolatek podkreślał, że smutek jest patrzeniem na siebie, a radość - patrzeniem na Boga.

Źródło: Karolina Goździewska, Żył Eucharystią, w: Nasz Dziennik nr 237/2020, s. M2-M3.

Komentarze